Dlaczego kochamy teatr?

Andrzej Silczuk

Doświadczenie spektaklu teatralnego angażuje mózg i wywołuje swoisty spektakl procesów umożliwiających przeżycie sztuki na żywo, a mówiąc prościej – sprawia, że czujemy przyjemność. Widz i aktor porozumiewają się na płaszczyźnie empatii, metafor, alegorii, dowolności interpretacji i współdzielonych doświadczeń. Zarówno nadawca (aktor) jak i odbiorca treści (widz) budują relację, która o ile jest niezakłócona, prowadzi do tzw. katharsis, czyli wywołania stanu emocjonalnego a następnie oczyszczenia z niego, sycąc widza ulgą i satysfakcjonującym doznaniem estetyczno-emocjonalnym.

Nasze mózgi relaksują się angażując się w doświadczanie sztuki. Na ogół tych przeżyć składają się tzw. procesy poznawcze i wykonawcze, które umożliwiają właściwe rozpoznawanie rzeczywistości i otoczenia, uczenie się i przetwarzanie uzyskanych informacji, a następnie reagowanie na nie poprzez zachowanie.

Jednym z ciekawych procesów poznawczych prawidłowo funkcjonującego mózgu jest tzw. elastyczność poznawcza, która zarówno na poziomie myśli jak i zachowań umożliwia reakcję prowadzącą do przystosowania się do zmiany w otoczeniu. Razem z umiejętnością przerzucania uwagi umożliwia nie tylko reagowanie na zmiany, ale również ich generowanie i przystosowanie się. Koncentracja uwagi umożliwia skupienie się i utrzymanie tego skupienia na konkretnej i specyficznej rzeczy, sytuacji albo myśli. Z kolei uważność (mindfulness) to umiejętność objęcia uwagą nie tylko otaczającego środowiska, ale także sygnałów płynących z ciała i przeżyć emocjonalnych, dając możliwość pełnego dostrzeżenia siebie w danych okolicznościach.

Za rozpoznawanie i doznawanie przyjemności w naszych mózgach odpowiedzialny jest tzw. układ nagrody i dopamina. Z tego układu czerpiemy zadowolenie np. po wysiłku, posiłku, także po spożyciu słodyczy czy substancji uzależniających, w tym alkoholu. Układ nagrody stymulują też czynności takie jak korzystanie z internetu, zakupy, hazard czy gry.

Publikacje ostatniej dekady zarówno na łamach prasy popularnej jak i naukowej alarmują o szkodliwym wpływie nadużywania telefonów komórkowych na wszystkie wyżej wymienione funkcje poznawcze. Z perspektywy użytkownika telefonów, goniąc za produktywnością, byciem na bieżąco, w kontakcie – rezygnuje się z higienicznego zarządzania bodźcami, na rzecz hiperstymulacji. Z kultury komunikacji narracyjnej migrowano do twitt, mówiąc szybko i skrótami, sycąc kulturalne potrzeby reels, shorts lub TikTok-ami, a towarzyskie poprzez komunikatory oraz lajki. Całość zachowań nastawionych na bycie niemal w stałym kontakcie przesyca układ nagrody dość mocno orientując go na jednokanałowe źródło czerpania przyjemności. Już sama obecność telefonu w polu widzenia istotnie zwiększa napięcie w związku z oczekiwaniem na dźwięk lub wibrację. Pojawia się przymus sprawdzania, niepokój przed utratą zasięgu, lęk przed rozładowaniem baterii.

Jakie ryzyko niesie ze sobą korzystanie ze smartfona w trakcie spektaklu na żywo?

Angażując zarówno koncentrację uwagi, jej przerzutność, wymuszając elastyczność poznawczą telefon generuje dodatkowe, krótkotrwałe emisje dopamino-zależnej przyjemności z układu nagrody. Taki bodziec jest na tyle intensywny, że chwilowo dekoncentruje z przeżycia kulturalnego, niejako usadawiając je w tle zdarzeń dziejących się on-line. To z kolei ograbia z mindfulnessowego przeżywania spektaklu z udziałem aktorów, a w miejscu gdzie dotychczas miałaby pojawić się satysfakcja w związku z obcowaniem ze sztuką pojawia się dopaminowa dziura, wyładowana prostym, “plastikowym” bodźcem. Na jej regenerację i zdolność czerpania ze spektaklu potrzeba kilku minut.

Tak jak do spożywania zdrowych posiłków trzeba być zdyscyplinowanym i przekonanym podobnie jest ze sztuką. Nie warto jej mieszać z prostym, a dla mózgu uwodzącym niczym fast-food, źródłem tele-przyjemności. Ten rodzaj doznań podobnie do śmieciowego jedzenia jest szkodliwy i ograbiający. Grabież zachodzi podstępnie, bo proste źródła dopaminy zawsze dążą do dominacji nad innymi, zwłaszcza wymagającymi.

Tym samym wzięcie do ręki telefonu podczas spektaklu tylko po to by sprawdzić, czy przyszła wiadomość, czy ktoś coś polubił lub odwrotnie, czy nic nas nie ominęło, może skutkować tym, że przegapi się moment, gdy mózg podpowie: nie ma sensu chodzić do teatru, to wcale nie jest przyjemne.

Czy stać nas na takie ryzyko? Toż to kolejny, regulowany dopaminą hazard!